czwartek, 23 maja 2013

Boże,
Chciałabym żeby to wszystko się skończyło. Znów płaczę, znów wszystko się psuje. Ja nie wiem jak mam żyć, nie wiem czy w ogóle warto. Mam tego dosyć. Nawet nie wiem jak w słowa to opisać. Wszystko jest nie tak. Wszystko jest źle. Nic nie jest tak jak powinno być. Nic nie pasuje. Nie wiem co robić. A jedyne co mam to pustkę. Nic więcej. Nie mam nic prócz tego. Znów czuję się źle, znów nie wiem co robić i co myśleć. Chciałam pójść do mamy i sie przytulić, wypłakać w jej ramię. Ale jak zawsze nie mogę. Jak zwykle śpi. Albo zazwyczaj coś robi, z kimś gada, jest zajęta. A ja się źle czuje. I co? I gówno. Zostaje mi tylko wtedy muzyka. To jedyne co mam w tedy. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Cały ten świat mnie przerasta. A najgorsze jest to że wiem, że nikt mi w tym nie pomoże.
Że sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. ALE JA NIE WIEM JAK! I teraz znów jak prawie w każdą noc siedzę i płaczę..
Tak już chyba będzie zawsze. A ja wcale nie chcę żeby tak było. Chciałabym być szczęśliwa.
A wciąż wszystko mnie boli. Wszystko mnie denerwuje. Cały świat jest przeciwko mnie. I przez to że wszystko w okół mnie krzyczy NIE! Ja zaczynam odpowiadać 'nie' do niego. Zauważyłam że na każde zadane pytanie przez moją mamę odpowiadam 'nie'. I to dosłownie na każde nawet jeśli tak nie myślę albo zaraz robię to co mam zrobić to i tak wcześniej odpowiadam NIE. To jest w pewnym sensie moja obrona przed tym złem na świecie. W pewnym sensie to słowo jest moja tarczą do rzeczywistości. Nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. Wszędzie jest tak wiele wszystkiego. wszystko przytłacza mnie, mój umysł, moje ciało. Jestem otoczona przez zło, przez tyle rzeczy, przez tylu ludzi. A w dodatku moje myśli są tak niepoukładane. Często nawet trudno mi złożyć najzwyklejsze zdanie w całość.
Wszystko w moim życiu jest takim wielkim bałaganem. Myślałam że już będzie lepiej, że te wszystkie męczące noce w bólu minęły. Ale nie. Ostatnie 3 dni były następnym koszmarem. Czuje jak pomimo całego zgiełku świata nic mnie nie otacza. Czuje samotność bijącą od każdej rzeczy. I to nie jest dobre. Wszystko mnie tak przerasta. Ja nie wiem jak sobie z tym radzić. A wiem że muszę. Albo raczej wiem że powinnam. Każda kropla łez na mojej twarzy boli. Czuję jak drażni moją skórę. Każda kolejna łza boli mocniej, bo wiem że oznacza moją nie moc, moją bezradność, której tak bardzo się obawiam. Mój największy strach którym jest - poddanie się. Tego się najbardziej boję, że nie dam rady.
Że nie osiągnę tego wszystkiego co chcę. Boję się bo to mnie przeraża.
Czuję się sama. Taka opuszczona. Wiem że nikt mnie nie zrozumie, bo nikt nie wiem jak to dokładnie wygląda. Możesz myśleć, że wiesz o co mi chodzi. Możesz myśleć, że wiesz co czuję, ale to kłamstwo. Każdy wszystko odczuwa w inny sposób i nawet w najmniejszym stopniu nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo boli mnie rzeczywistość. Chcę by to odeszło. By przestało tak bardzo boleć. Bym nie czuła się już tak bezradna w stosunku do świata. Wycieńcza mnie to uczucie. Czuje to jak się zmieniam. Można powiedzieć, że dorastam, ale ja wiem jak zmieniła mnie ta sytuacja. Ludzie mogą tego nie zauważać. Oni mnie nie znają, myślą że to co widzą to prawda. A nasze oczy nas oszukują. One zawsze będą nam pokazywały tylko otoczkę.
Tylko zewnętrzną część. Ja siebie znam. Wiem kim jestem. Wiem kim chcę być.