niedziela, 12 sierpnia 2012

Niczym baśń Disney'a


Wychodząc ze szkoły chciałam pojechać do studia by zobaczyć jak idzie chłopakom, ale moje usta aż same otworzyły się ze zdziwienia. Przed szkołą stał nonszalancko a zarazem ze słodkim usmiechem i różowymi policzkami Niall. W ręku trzymał piękny bukiet czerwonych oraz białych róż, które tak uwielbiałam.  Z zawstydzeniem zamknęłam buzie i podeszłam do niego z pytającym wzrokiem.

- Co ty tu robisz stojący koło limuzyny ? – zapytałam jednocześnie rumieniąc się niczym chłopak który właśnie wręczał mi bukiet.

- Wsiadaj i nie gadaj paniusiu! – Śmiejąc się z mojego przyjaciela wsiadłam do auta, a Nialler od razu zamknął drzwi. W środku już czekał na mnie Louis szczerząc swoją mordkę. Wręczył mi pudełeczko z małą złotą różyczką w środku.

- Boże jaka cudna !

- Ciii.. Nic nie mów o nic nie pytaj. Chwila i będziemy na miejscu. – Tommo uśmiechnął się tylko i skierował swój wzrok w szybę. Ja zaś rozkoszowałam się siedzeniem w limuzynieeeeeeeeee!! Otworzyłam szyberdach i zaczęłam się wydzierać, że mnie porywają. Niestety, ee raczej na szczęście nikt nie uwierzył nastolatce w limuzynie z zielono – różowymi pasemkami . Gdy tak zabawiałam się a Lou w środku zwijał się ze śmiechu ujrzałam Liam’a czekającego pod jakimś laso – parkiem. Słodki Liam stojący w garniturze powstrzymujący się ze śmiechu, bez skutku gdyż nawet się opluł wyciągnął do mnie rękę. Wyskoczyłam z samochodu.

- Spotka mnie ten zaszczyt i podasz mi swą jakże cenną dłoń? – trochę mnie zatkała jego przemowa ale z chęcią dotknęłam jego delikatnej skóry. Okazało się, że na brzegu lasu stoi biało – srebrna karoca z zaprzęgniętymi dwoma śnieżnobiałymi końmi.

- Li, o co chodzi ? już nie ogarniam! – zaczęłam się szczerzyć jeszcze bardziej.

- Dzisiaj jesteś księżniczką więc nie marudź! Wygodnie ci ? to siedź cicho ! – Uśmiechnął się pogodnie i ruszył karocą. Lekko przerażona wychylałam się co chwilę do niego i darłam mordę żeby mi wytłumaczył lecz najwyraźniej nie chciał. Miał mnie w nosie. Jechaliśmy przez cudnie zielony las. W koło zwierzęta, kwiaty, niczym jak w bajce. Gdy konie stanęły był już wieczór. Wychodząc z powozu przede mną znajdował się most oświetlony samymi świecami a pod nim na jakimś jeziorku stawie unosiły się na wodzie świeczki w kształcie serduszek. Tuż obok mnie pojawił się pięknie ubrany cudnie uczesany, a raczej właśnie nie uczesany, ze słodkimi dołeczkami Hazza biorący mnie pod rękę. Karoca jakby zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie było jej.  Szliśmy niczym do poloneza, porozumiewawczo wymieniając spojrzenia.

- Tutaj. Dalej idziesz sama. – odgarnął moje włosy a następnie ucałował mnie w szyje. Zostawiona na środku pomostu zmierzałam w ciemną stronę w jednej ręce niosąc bukiet róż, a w drugiej podtrzymując plecak moja dłoń ściskała złotą różyczkę. To wszystko było dziwne środek jakiegoś lasu moi przyjaciele w garniturach noo oprócz Niallerka który był jak zwykle w rozciągniętej białej bluzce. Ja wyjęta prosto ze szkoły w trampkach, rurkach i z rozczapierzonymi włosami wśród tej bajkowej scenerii. Czułam się jednocześnie zażenowana ale i ciekawa co spotka mnie za tą ścianą ciemności..

Viki xx